Szef Pixara sprzeciwia się aktorskim remakom od Disneya. "Może mnie to ugryźć w tyłek"
Wytwórnia Disney była w ostatnich latach wielokrotnie krytykowana za tworzenie niemal wyłącznie aktorskich remake'ów swoich hitowych animacji z przeszłości. Do tej pory w podobny sposób nie przerobiono natomiast ani jednego filmu Pixara. I to się zapewne nie zmieni, o ile na swoim postawi szef kultowego studia animacji.
W środę 12 czerwca do kin na całym świecie trafił sequel jednego z największych hitów w historii studia Pixar - “W głowie się nie mieści”. W firmie gorąco liczą, że produkcja będzie hitem porównywalnym do 1. części (858 mln w box office), gdyż ostatnio zanotowała kilka sporych wpadek. Sytuacja stała się na tyle poważna, że Disney zainterweniował i nakazał obu swoim studiom animacji tworzenie większej liczby kontynuacji w kolejnych latach. Nie wszyscy pracownicy Pixara zachowali też swoje stanowiska.
Od sukcesu “W głowie się nie mieści 2" zależy więc bardzo dużo, co otwarcie przyznaje nawet Pete Docter, szef Pixara ds. kreatywności. W nowym wywiadzie dla magazynu “Time” przyznał, że jeśli wynik debiutującego w czerwcu filmu nie okaże się zadowalający, to studio będzie musiało przemyśleć swój cały model dystrybucyjny. A przy okazji ujawnił też, co na pewno nie uratuje finansów firmy - aktorskie remaki ich dawnych hitów.
Czytaj też: Marvel przeprasza się z telewizją. Po pięciu latach wycofują się z wielkiej pomyłki
Disney od lat robi aktorskie remaki
Dziś nie wszyscy widzowie już to pamiętają, ale pierwsze aktorskie remaki swoich kultowych filmów Disney tworzył już w latach 90. Największym sukcesem z tamtego okresu było zdecydowanie “101 dalmatyńczyków” z Glenn Close w roli Cruelli De Vil. Film cieszył się niezłymi recenzjami i zgarnął 320 mln dolarów w box office, co dało mu miejsce w Top 10 za 1996 roku. Słabszy wynik wcześniejszej “Księgi dżungli” oraz sequeli obu filmów sprawiły jednak, że wytwórnia porzuciła pomysł na następną dekadę.
Kolejny aktorski remake powstał w 2010 roku i była nim “Alicja w Krainie Czarów” która rozbiła bank i osiągnęła wynik ponad miliarda dolarów w globalnym box office. Właśnie wtedy Disney zrozumiał, że w tym pomyśle kryje się prawdziwa żyła złota i zaczął tworzyć nowe wersje starych animowanych hitów na potęgę.
Czytaj też: Wersja aktorska „Małej Syrenki” Disneya wzbudziła duże kontrowersje
Między 2014 a 2024 rokiem Disney wypuścił 13 aktorskich remaków. Choć ich opłacalność nie jest wcale tak jednoznaczna, jak mogłoby się wydawać (zwłaszcza z powodu wielkich budżetów i wydatków na marketing), firma nijak nie ma zamiaru się zatrzymywać. Na najbliższe 2,5 roku zaplanowano kolejne trzy produkcje tego typu, a zapowiedzi dalszych remaków pojawiły się w mediach.
Pixar ominęła klątwa aktorskich przeróbek
Aż do tej pory ani jeden z wyprodukowanych remaków nie bazował jednak na wcześniejszej produkcji Pixara. Studio, które ma na koncie takie hity jak “Toy Story” “Iniemamocni”, “Gdzie jest Nemo?” “Coco” czy wspomniane “W głowie się nie mieści”, uniknęło klątwy aktorskich przeróbek. Fani firmy od dawna zastanawiali się, dlaczego tak jest. Jako jeden z głównych powodów wspominano fakt, że tylko część produkcji Pixara zawiera ludzkich bohaterów i nadawałoby się w ogóle do podobnego przetworzenia. Tylko, czy taki argument mógłby sam w sobie przekonać szefostwo Disneya, które nie miało podobnego problemu, gdy zabrało się za “Księgę dżungli” z 2016 roku czy “Króla Lwa”? Wydaje się to wątpliwe.
Rozmowa Docterem jasno pokazuje natomiast, że osoby na najwyższych stanowiskach w studiu są wyraźnie przeciwko aktorskich remakom swoich filmów animowanych. Nawet wtedy, gdy sami fani nie mają nic przeciwko. Zapytany o internetową kampanię promującą angaż Josha O'Connora do roli Alfredo Linguiniego w remake'u “Ratatuj” i powstanie takiego filmu, CCO pokazał wyraźny brak entuzjazmu do samej idei przerabiania animacji Pixara.
- Nie i może mnie to ugryźć w tyłek, ale sam pomysł trochę mi przeszkadza. Lubię robić oryginalne filmy, które są unikalne. Personalnie zrobienie remake'u nie jest zbyt interesujące. (…) Wiele z tego, co stworzyliśmy, działa tylko dzięki zasadom [animowanego - przyp. red] świata. Jeżeli zobaczyć człowieka, który wchodzi do unoszącego się domu, twój umysł od razu reaguje: “Czekaj chwilę. Domy są bardzo ciężkie. Jak te alony unoszą dom?”. Ale jeśli to samo robi gość z kreskówki, widz to kupuje. Stworzone przez nas światy nie byłoby łatwo przetłumaczyć [na język aktorskiego kina - przyp. red.] - wyjaśnił Docter.
Wygląda więc na to, że powstanie remaków filmów takich jak “Toy Story” czy “Odlot” nie jest obecnie nawet brane pod uwagę i prędko się to nie zmieni. Pod warunkiem oczywiście, że kolejne produkcje Pixara nie poniosą finansowej porażki i ktoś z wysokiego szczebla w Disneyu nie nakaże firmie takiego rozwiązania. Ale tego oczywiście nikt kultowemu studiu animacji tego nie życzy.
Filmy Pixara są dostępne na platformie Disney+, a “W głowie się nie mieści 2" można już oglądać w kinach w całej Polsce.
Dołącz do dyskusji: Szef Pixara sprzeciwia się aktorskim remakom od Disneya. "Może mnie to ugryźć w tyłek"