Darmowe materiały od Reutersa to zabieg marketingowy (opinie)
Udostępnienie przez Reutersa darmowych materiałów to zabieg, który ma przywiązać odbiorców do agencji i sprawić, że w przyszłości sięgną oni po płatne treści. Takie postępowanie dużego gracza może wywołać nieco zamieszania na rynku zmierzającym do płatnego modelu korzystania z materiałów w internecie - oceniają dla serwisu Wirtualnemedia.pl przedstawiciele polskich wydawców i redakcji.
We wtorek agencja Reuters poinformowała, że za pośrednictwem platformy Reuters Media Express będzie udostępniała internetowym wydawcom i blogerom za darmo wybrane materiały ze swojego portfolio (więcej informacji tutaj).
W komunikacie przedstawiciele Reutersa podkreślili, że ich decyzja ma na celu dotarcie z wysokiej jakości materiałami agencji do szerokiego kręgu odbiorców w internecie. Jednak w rozmowach z serwisem Wirtualnemedia.pl przedstawiciele polskich wydawców i redakcji w większości nie mają wątpliwości, że udostępniając za darmo swoje materiały Reutersowi zależy przede wszystkim na efekcie marketingowym.
- Nie ma lepszej zachęty do zakupu usług premium, niż zaspokajanie potrzeb klientów na poziomie podstawowym w cenie bardzo niskiej, lub nawet za darmo - tłumaczy Marzena Suchan, redaktor naczelna serwisów informacyjnych Grupy Onet.pl. - Tą drogą postanowiła pójść agencja Reutera. Usługa Reuters Media Express będzie usługą limitowaną, co oznacza, że przyzwyczajeni do pobierania darmowych treści wydawcy i blogerzy, prędzej czy później, zapłacą za kolejne materiały, które ich zainteresują. Tak czy inaczej ruch w serwisie oraz popularność marki Reuters znacznie wzrosną - przewiduje Suchan.
Podobnie uważa Michał Broniatowski, redaktor naczelny „Forbes Polska”, który od 1992 r. pełnił funkcję dyrektora polskiego oddziału Reutersa, a od 1997 dyrektora przedstawicielstwa Reutersa w Rosji i krajach byłego Związku Radzieckiego. - Wiele hałasu o nic - mówi wprost Broniatowski. - Tak naprawdę blogerzy, vlogerzy i wydawcy będą mieli prawo do bezpłatnej publikacji mocno ograniczonej liczby materiałów - tekstowych czy wideo. To raczej posunięcie marketingowe, by zwiększyć świadomość marki, a nie nowa polityka udostępniania kontentu online.
Z kolei scenariusz, w którym platforma Reuters Media Express ma być jedynie ofertą tymczasową, kreśli Aleksandra Karasińska, zastępczyni redaktora naczelnego „Newsweek Polska”. - Podobnie jak wielu innych tradycyjnych wydawców, Reuters musi sprzedawać swoje treści również w internecie - przypomina Karasińska. - Aby to się udało, agencja najpierw chce zainteresować wydawców internetowych swoimi świetnymi materiałami. Myślę, że po jakimś czasie Reuters zamknie do nich bezpłatny dostęp, a wiele serwisów uzależnionych od ich treści będzie musiało za nie w końcu zapłacić - przewiduje.
Niektórzy rozmówcy Wirtualnemedia.pl zastanawiają się, czy za darmową ofertą Reutersa nie stoi długofalowa strategia, której celem jest w przyszłości ograniczenie rynkowej konkurencji zagrażającej agencji. Należy do nich Wojciech Fusek, dyrektor wydawniczy i zastępca redaktora naczelnego „Gazety Wyborczej”.
- Trudno mi oceniać decyzję szefów Reutersa, bo nie wiem jakie przesłanki biznesowe za nią stały, a także na ile ich działania różnią się od tych podejmowanych przez wydawców - zastrzega na wstępie Fusek. Zaraz jednak dodaje: - Na pierwszy rzut oka - choć to opinia bardzo powierzchowna - jest to działanie wbrew dotychczasowym fundamentom biznesu Reutersa. Tak naprawdę nie wiemy jednak, czy nie chodzi o przyzwyczajenie do treści Reutersa jak największej liczby podmiotów i zawłaszczenie rynku blogerów - czy nawet zduszenie w zarodku rosnącej konkurencji i niebezpiecznego trendu.
Zdaniem Fuska obecne postępowanie najbardziej znanej na świecie agencji prasowej może wprowadzać element destabilizacji na kruchy rynek, który dopiero od niedawna łapie równowagę. - Generalnie widać, że mamy kolejne zamieszanie w labiryncie internetowych strategii - podkreśla zastępca naczelnego „GW”. - Wszak ledwo wyszliśmy ze „ślepej uliczki” bezpłatnego oferowania kontentu, za co wydawcy zapłacili ogromną cenę. Dopiero od niedawna mierzony paywall stanowi klucz do nowego biznesu opartego na jakościowych treściach, a wydawcy eksperymentują z innymi platformami sprzedaży, tymczasem pojawiają się próby jeszcze mocniejszego rozregulowania rynku. Różnica jest taka, że obecnie - choć nadal nie jesteśmy pewni, co robić - to wszyscy jesteśmy nastawieni na działanie, nie boimy się zmian. Jednocześnie sądzę, że jesteśmy mniej podatni na korzystanie z prostych recept. Dlatego też kolejna internetowa bańka (nazwijmy ją - start-upowa) puchnie dużo wolniej. Informacja o decyzji Reutersa zmusza nas do przyglądania się skutkom. Mamy kolejnego gracza, który się obudził i działa. Czy sensownie, zobaczymy za jakiś czas - zaznacza Fusek.
Przedstawiciele niektórych wydawców, na przykład serwisu Interia.pl zapowiadają jednym zdaniem, że wypróbują darmową ofertę Reutersa i przyjrzą się jak przyjmą ją użytkownicy. Natomiast Krzysztof Jurowski, dyrektor wydawniczy w Grupie Wirtualna Polska, nie ukrywa, że propozycja agencji nie będzie zbyt interesująca dla rodzimego rynku.
- Trudno teraz coś powiedzieć o tej ofercie. Musimy zobaczyć, jakiego rodzaju materiały to będą i w jakiej liczbie - zaznacza Krzysztof Jurowski. - Reuters dostarcza wysokiej jakości treści dotyczące zagranicy, natomiast większość polskich wydawców jest przede wszystkim skupiona na przekazywaniu wiadomości krajowych. Nie zmieni to więc sytuacji rynkowej. Dodatkowo, korzystanie z treści agencyjnych nie wyróżnia produktu na tle konkurencji, rola agencji informacyjnych nieustannie maleje, w dużej mierze w wyniku działań wydawców internetowych. Grupa Wirtualna Polska stawia na content własny i stale ogranicza korzystanie z materiałów agencyjnych - podkreśla Jurowski.
Dołącz do dyskusji: Darmowe materiały od Reutersa to zabieg marketingowy (opinie)