Minister zdrowia: w WUM celowo złamano zasady szczepień, znane osoby zarejestrowano jako personel niemedyczny
Znane osoby, które poza kolejnością zaszczepiono na koronawirusa w Centrum Medycznym WUM, zostały tam zarejestrowane jako personel niemedyczny - poinformował minister zdrowia Adam Niedzielski, podkreślając, że doszło do celowego złamania zasad Narodowego Programu Szczepień. W poniedziałek o tym, że zostali zaszczepieni w WUM, poinformowali aktorzy Radosław Pazura, Anna Cieślak i Olgierd Łukaszewicz. - Jeżeli któryś z medyków czy lekarzy uważa, że zabraliśmy mu jego szczepionki, czy jakby to się potoczyło tak, że dla kogoś zabraknie, to bardzo przepraszam - powiedziała Krystyna Janda.
W poniedziałek kontrolę w Centrum Medycznym WUM rozpoczął Narodowy Fundusz Zdrowia. Kontrola dotyczy informacji, że w placówce pod koniec grudnia poza kolejnością zaszczepiono przeciw COVID-19 kilkanaście znanych osób.
W tej grupie są m.in. były premier, a obecnie europoseł SLD Leszek Miller, aktorzy Krystyna Janda, Andrzej Seweryn, Maria Seweryn i Wiktor Zborowski, satyryk Krzysztof Materna, aktor i piosenkarz Michał Bajor oraz dyrektor programowy TVN Edward Miszczak. Według portalu wPolityce zaszczepiony został również współzałożyciel TVN i Grupy ITI Mariusz Walter, który w rozmowie z Wirtualnemedia.pl nie chciał tego ani potwierdzić, ani zdementować.
Większość zaszczepionych osób tłumaczyła, że zaproponował im to WUM, tłumacząc, że będą ambasadorami kampanii promującej szczepienia na COVID-19. - Istniała możliwość wzięcia szczepionki pod warunkiem, że stawię się w szpitalu w przeciągu godziny. Mam 65 lat i liczne choroby współistniejące. Zdecydowałem się skorzystać, będąc przekonanym, że to część akcji proszczepionkowej - powiedział Edward Miszczak "Faktom" TVN.
Jedynie Leszek Miller stwierdził, że nie proponowano mu udziału w tej akcji, a możliwość zaszczepienia otrzymał, ponieważ jest pacjentem placówki WUM. We wtorek poinformował, że zaszczepiona tam została także jego żona.
Niedzielski: znane osoby zarejestrowano jako personel niemedyczny
- Już po pierwszym dniu z całą pewnością możemy stwierdzić, że doszło do celowego złamania zasad Narodowego Programu Szczepień. Ta celowość jest potwierdzona kilkoma faktami" - oświadczył minister zdrowia przedstawiając na wtorkowej konferencji informację po pierwszym dniu kontroli w Centrum Medycznym WUM.
Niedzielski powiedział, że osoby, które zostały zaszczepione poza kolejnością "zostały zarejestrowane jako personel niemedyczny pracujący w szpitalu". "W pliku, który został przesłany do centrum e-Zdrowia, w którym znajdowały się właśnie nazwiska osób upoważnionych do szczepienia znajdowały się nazwiska właśnie tych osób, o których coraz więcej dowiadujemy się z mediów i których deklaracje przyznania od kilku dni obserwujemy w mediach. Te osoby zostały nieprawidłowo zgłoszone, nieprawidłowo nawet względem wyjątków, które zostały określone, bo zostały zgłoszone jako personel medyczny" - powiedział szef MZ.
Po drugie - kontynuował - zgłoszenie zostało dokonane 28 grudnia ub.r., czyli w przeddzień ogłoszenia listy wyjątków czy wyjątkowych sytuacji, które pozwalały na szczepienie osób spoza grupy medyków i personelu medycznego oraz niemedycznego zatrudnionego w szpitalu.
Według ministra, plik z nazwiskami tych osób został przesłany 28 grudnia. "Dopiero 29 grudnia w okolicach południa pojawiły się informacje z NFZ, zgodnie z którymi dla przykładu, gdy była potencjalna sytuacja, że zmarnuje się szczepionka, (można było) doprosić pacjenta szpitala (...) i ewentualnie osobę, rodzinę personelu medycznego i niemedycznego zatrudnionego w szpitalu" - zaznaczył.
🗨️@a_niedzielski: Apeluję do władz WUMu, do wszystkich osób odpowiedzialnych, żeby tej odpowiedzialności nie unikały#wieszwięcej #WUM
— tvp.info 🇵🇱 (@tvp_info) January 5, 2021
Zobacz więcej: https://t.co/cBhzLoGD6l pic.twitter.com/rizzTnTKr0
WUM może zostać ukarane, Niedzielski zbulwersowany postawą znanych osób
Szef MZ poinformował, że stwierdzone tylko w pierwszym dniu kontroli nieprawidłowości są podstawą do nałożenia kary w wysokości powyżej 250 tys. zł. Zaznaczył, że to minimalna kara, z jaką musi się liczyć Uniwersyteckie Centrum Kliniczne WUM.
Ostateczny wymiar kary - zastrzegł - może się zwiększyć. "Sposób naliczania kary jest realizowany w ten sposób, że to jest 50 proc. środków przekazywanych do danej jednostki. Tutaj nowe regulacje związane z powołaniem korpusu kontrolerskiego w NFZ dają takie możliwości karania podmiotów leczniczych" - powiedział.
Niedzielski poinformował też, że postawił cel przed NFZ, by kontrolę w WUM zakończono do końca tygodnia. Niewykluczone jednak, że później będą badane dodatkowe wątki. Zaznaczył, że kontrolerzy powinni zweryfikować jeszcze kilka wątków, między innymi czy personel w WUM był rzeczywiście odpytywany i czy była mu przedstawiona możliwość szczepienia. "Domyślamy się, że tak nie było" - powiedział minister, ale - jak zaznaczył - z rzetelności pracy kontrolnej trzeba to sprawdzić.
Kontrolerzy będą też chcieli zweryfikować, czy dopisanie osób do listy szczepień zostało dokonane na poziomie przedmiotu szczepiącego, Centrum Klinicznego WUM czy samego Uniwersytetu.
Niedzielski odnosząc się do postawy władz WUM stwierdził, że mamy do czynienia "z ciągłą zmianą zeznań, jeśli można tak powiedzieć, z ciągłą zmianą stanowiska". Przyznał, że "w tym przypadku nie ma narzędzi formalnych, które mogą wyegzekwować pewną odpowiedzialność". Zaapelował jednocześnie do władz WUM-u i wszystkich osób odpowiedzialnych, żeby tej odpowiedzialności nie unikały.
Szef MZ podkreślił, że sprawa szczepień poza kolejnością ma również wymiar etyczny "związany z promowaniem postawy nieuzasadnionego preferowania osób, wyznaczania grup uprzywilejowanych niezgodnie z pewną umową społeczną".
Niedzielski stwierdził, że jest zbulwersowany zachowaniem nie tylko organizatora szczepień poza kolejnością, ale również osób, które publicznie deklarowały, iż są zaskoczone tym, że ich szczepienie odbyło się poza kolejnością. Podkreślił, że dyskusje na temat kolejności szczepień prowadzone były już od ponad miesiąca i wydaje się, że dla wszystkich było oczywiste, że najpierw będzie zaszczepiona grupa "0", czyli osoby najbardziej narażone na kontakt z koronawirusem i dźwigające ciężar walki z pandemią.
"I wykazywanie zaskoczenia tym, że to nie była moja kolej, że być może to ja powinien być (zaszczepiony) jest naprawdę tutaj postawą wyparcia, która zresztą pojawia się w wielu wypowiedziach osób publicznych, które właśnie starają się rozliczyć ze swojego szczepienia bądź z odpowiedzialności za szczepienie" - ocenił Niedzielski.
Wśród zaszczepionych Pazura, Cieślak i Łukaszewicz
W poniedziałek o tym, że zaszczepiono je na koronwirusa w placówce WUM, poinformowali aktorzy Radosław Pazura (ma 51 lat), Anna Cieślak (ma 40 lat) i Olgierd Łukaszewicz (ma 74 lata). Wszyscy zapewnili, że otrzymali szczepionkę, ponieważ mieli wziąć udział w związanej z tym kampanii społecznej, materiały na jej potrzeby planowano nagrać w tym tygodniu.
- Dla mnie sprawa była oczywista i jasna. Dostałem zaproszenie tak, jak wiele w swoim życiu dostałem zaproszeń związanych z akcjami charytatywnymi i z różnymi przedsięwzięciami, które niosą ze sobą jakąś wartość i mają pomóc w słusznej sprawie - stwierdził Radosław Pazura na antenie Polsat News.
Zapewnił, że nie żałuje zaszczepienia się, a krytykę jego i innych znanych osób porównał do oskarżenia o kradzież osoby, która kupiła telewizor w sklepie
- Nie pierwszy raz miałam szansę zaangażowania się w ważną akcję prospołeczną. Wiedząc, jak wielu Polaków obawia się szczepionki, chciałabym dać świadectwo swojego zaufania do jej bezpieczeństwa - stwierdziła Anna Cieślak we wpisie na portalach społecznościowych.
Niektórzy dziennikarze i media podkreślali, że Cieślak jest partnerką życiową Edwarda Miszczaka.
Olgierd Łukaszewicz z rozmowie z Interią zapewnił, że składa „wyrazy hołdu i szacunku wszystkim lekarzom i pielęgniarkom, którzy przez miesiące pracowali z narażeniem życia na rzecz chorych". - Zdaję sobie sprawę, że to oni są grupą priorytetową. Tyle tylko, że przecież mnie szczepili lekarze i to oni wyszli z propozycją - zaznaczył.
- Działałem w dobrej wierze. Myślałem, że przyczyniam się do frontu zachęcającego do szczepień - dodał.
Janda: myśmy to zrobili zupełnie bez świadomości
W poniedziałek w „Faktach po Faktach” Krystyna Janda stwierdziła, że według wstępnych ustaleń z WUM znani artyści jako ambasadorzy kampanii społecznej mieli zostać zaszczepieni w kolejnym etapie szczepień. - Powiedziano nam, że prawdopodobnie gdzieś koło połowy lutego będziemy my szczepieni, seniorzy - opisała.
29 grudnia otrzymali telefonicznie pytanie z WUM, czy mogą zaraz stawić się na szczepieniu, ponieważ - jak powiedziała Janda - „jest kłopot, że jest otworzona szczepionka, jest pusto”. - Byłam na próbie razem z Olem Łukaszewiczem, Emilką Krakowską, Grzesiem Warchołem, jesteśmy wszyscy seniorami i zdecydowaliśmy, że jedziemy. Poproszono nas, żebyśmy wypełnili formularze – tam trzeba odpowiedzieć na około 20 pytań i żebyśmy wypełnili absolutnie RODO, to znaczy zgodę na przetwarzanie danych osobowych, bo ta lista musi pójść do ministerstwa - relacjonowała aktorka.
- Pytaliśmy, czy nikomu nie zabieramy szczepionki. Powiedziano nam, że absolutnie nie, że jest taka sytuacja, jest zawirowanie, jest okres świąteczny, że bardzo wielu ludzi wyjechało, że ta szczepionka przyjechała odmrożona i że trzeba wyszczepić do kolejnego dnia całą partię. Tak mnie to przedstawiono - dodała.
- Jeżeli któryś z medyków czy lekarzy uważa, że zabraliśmy mu jego szczepionki, czy jakby to się potoczyło tak, że dla kogoś zabraknie, to bardzo przepraszam - powiedziała Krystyna Janda. - Myśmy to zrobili zupełnie bez świadomości, mając też pełną wiedzę, że ta kampania reklamowa jest bardzo potrzebna - podkreśliła.
Dołącz do dyskusji: Minister zdrowia: w WUM celowo złamano zasady szczepień, znane osoby zarejestrowano jako personel niemedyczny