Czy Kleopatra była czarnoskóra? Wady i zalety poprawności politycznej w serialach
Subskrybenci Netfliksa narzekają na to, że w serialach zbyt często pojawiają się watki mniejszości etnicznych i seksualnych. Mówią o przepisywaniu historii na nowo (wystarczy wspomnieć głośny przypadek zeszłorocznego dokumentu o Kleopatrze) i zakłamywaniu rzeczywistości. - Nie uważam, żeby hasło polityka poprawności w pełni odzwierciedlało to, co się aktualnie dzieje w obszarze kultury audiowizualnej – w rozmowie z portalem Wirtualnemedia.pl mówi dr Sylwia Szostak z USWPS.
Kiedy to wszystko się zaczęło? Czy wtedy, gdy „Downton Abbey” pokazało ciemnoskórych arystokratów? Albo gdy pojawiły się pogłoski, że kolejnym Bondem może zostać Idris Elba? - Idris Elba, który wcielił się już w Rolanda Deschaina („Mroczna Wieża”), postać stworzoną przez Stephena Kinga, także wzbudził wielki sprzeciw wiernych czytelników powieści pisarza, ponieważ uznali ten fakt za niezgodny z pierwowzorem literackim. Dokładnie tak samo jest w przypadku Elby, gdy pojawia się na listach kandydatów do ról przyszłych Bondów. Tu ponownie zwraca się uwagę na niezgodność z literackim pierwowzorem, gdzie autor zdecydowanie podaje iż jego bohater ma biały kolor skóry. Zwykle trudno zmienić utrwalone kulturowo ikoniczne postacie, ich wizerunki, gdyż widz mając do czynienia z wcześniejszymi ekranizacjami oczekuje iż obraz jego idola nie ulegnie zasadniczej zmianie – mówi kulturoznawczyni, dr Małgorzata Bulaszewska.
Widzowie dają upust swojemu niezadowoleniu poprzez wystawianie najniższych not serialowi lub filmowi, który w ich opinii „przesadził” z inkluzywnością (tak było w przypadku dokumentu Netfliksa „Królowa Kleopatra”, a także w związku z premierą serialu fabularnego „Królowa Charlotta”). - W dużej mierze to, jakie elementy danego filmu czy serialu wzbudzają skrajne emocje, zależne jest od politycznego, społecznego i historycznego kontekstu, w którym się znajdujemy; kontekst lokalności jest bardzo istotny. Są więc zjawiska, które na przykład bolą nas jako polskich widzów, bo dotykają naszych czułych punktów – wyjaśnia medioznawczyni, dr Sylwia Szostak.
Czarny elf w „Wiedźminie”
Okazuje się, że kontekst lokalny ma duże znaczenie. Co innego wyprowadza z równowagi widzów amerykańskich, a inne elementy przyprawiają o ból głowy polską widownię. - Świetnym przykładem jest czarny elf w serialowym uniwersum „Wiedźmina”. Wśród zagorzałych fanów uniwersum niebiały elf spowodował oburzenie. Dla polskich widzów czarny elf był atakiem na „nasze słowiańskie” uniwersum „Wiedźmina”. W Ameryce to w ogóle nie wydało się problematyczne, głównie dlatego, że czarny elf nie był w pozycji uprzywilejowanej, ubogo ubrany nie był zagrożeniem dla społecznie dominującego dyskursu. Co ciekawe, z kolei przy serialu „Ród smoka”, czyli prequelu „Gry o Tron”, w Polsce obeszło się bez żadnej kontrowersji, natomiast w Stanach Zjednoczonych, oburzenie wywołało to, że osoba niebiała była w pozycji władzy (chodzi o postać Lorda Velaryona). Rodzina Velaryona miała posiadłości ziemskie, bodajże największe smoki, a sam Corlys Velaryon był jednym z najbogatszych ludzi w Westeros, miał zatem kapitał ekonomiczny, ale też kapitał symboliczny, bo był osobą decyzyjną, cieszył się dobrą reputacją i szacunkiem. Sam fakt, że osoba niebiała była przedstawiona w serialu jako osoba w pozycji władzy, było dla środowisk skrajnie radykalnych nie do przyjęcia. Mogli zaakceptować to, że w serialu latają smoki, ale bogaty, niebiały facet był anachroniczny, trudny do zaakceptowania – przypomina badaczka telewizji, dr Sylwia Szostak.
Czy Kleopatra była czarnoskóra?
W minionym roku tematy, które szczególnie zdominowały dyskusję subskrybentów platform streamingowych dotyczyły produkcji reinterpretujących wydarzenia historyczne oraz rolę ich głównych uczestników. Przy tej okazji ważne okazały się dwa pojęcia: „color-blindness” i „whitewashing”. W kontekście zasady „color-blindness”, na którą powołuje się twórczyni „Królowej Charlotty”, czyli Shonda Rhimes, warto podkreślić, że showrunnerka nie skupia się na tym, jaki kolor skóry mają aktorzy wybrani do danej roli, ale to jak odnajdują się w opowiadanej historii. Rhimes w 2023 roku stworzyła serial „Królowa Charlotta”, w którym postać niemieckiej księżniczki Zofii Charlotty z Meklemburgii-Strelitz zagrała India Ria Amarteifio.
- W przypadku serialu „Królowa Charlotta” inaczej niż w przypadku „Królowej Kleopatry” Netflix nie pozycjonuje tej produkcji nawet jako serial historyczny. Mówi o serialu kostiumowym. Wówczas to czy kolor skóry aktora będzie miał jakiekolwiek znaczenie, to już element można powiedzieć wizji artystycznej i wrażliwości danego reżysera. Pod względem historycznym królowa Charlotta, a dokładnie Zofia Charlotta Mecklenburg-Strelitz była niemiecką księżniczką. Jej rodzice tj. Karol Ludwik Fryderyk oraz Elżbieta Albertyna z Saksonii-Hildburghausen bez wątpienia wywodzili się z niemieckiej arystokracji. Wywód genealogiczny, a także liczne portrety królowej i jej rodziców nie pozostawiają najmniejszych wątpliwości co do jej koloru skóry. Jednak w przypadku „Królowej Charlotty” raczej widz nie ma wątpliwości, że ma do czynienia z konwencją przyjętą przez twórców serialu, a nie pisaniem historii na nowo. Warto zapytać Netfliksa, czy zasada „color-blindness” będzie dotyczyła także podobnych produkcji, o ile takie powstaną, o nieeuropejskiej historii – w rozmowie z portalem Wirtualnemedia.pl mówi Wojtek Duch, redaktor naczelny serwisu historia.org.pl.
Przypomnijmy, że czteroodcinkowy serial „Królowa Kleopatra”, wyprodukowany przez Jadę Pinkett-Smith to współczesna interpretacja historii. Co ciekawe, kwestia pochodzenia Kleopatry wspominana jest tylko raz i badacze nie ferują żadnych ostatecznych sądów w tej kwestii, ale Netflix doskonale wiedział, że umieszczenie tego tematu w zwiastunie będzie wabikiem dla widzów. Badacze stwierdzają jedynie, że nieznane jest pochodzenie matki Kleopatry i jej babci ze strony ojca, który nazywany był „nieślubnym”, a jego matka była najpewniej damą dworu. Nie padają żadne jednoznaczne sądy na temat pochodzenia władczyni, chociaż prof. Shelley P. Haley mówi o wybielaniu Kleopatry, ale nie rozwija tego wątku. Dokument opowiada losy Kleopatry, ujmując kwestie, które nie są powszechnie znane jak np. to, że Marek Antoniusz miał depresję po przegranej bitwie pod Akcjum.
– Ważny element, który mógł wpłynąć na postrzeganie Kleopatry przez widzów to kulturowo utrwalony obraz królowej, w którą wcielały się takie aktorki jak: Elizabeth Taylor („Kleopatra” z 1963 r.) czy Vivien Leigh („Cezar i Kleopatra” z 1945 r.), albo Leonor Valera i Claudette Colbert - to te aktorki przede wszystkim w masowej wyobraźni widza odzwierciedlają tę postać historyczną. Co więcej zapowiedziano kolejny film o Kleopatrze, który ma być realizowany w tym roku z piękna i białą kobietę - Gal Gadot – mówi dr Małgorzata Bulaszewska.
We wspomnianym zwiastunie dokumentu Netfliksa słyszymy za to wypowiedź jednej z ekspertek, która przytacza słowa swojej babci: „nieważne co mówią w szkole, Kleopatra była czarna”. Wspomnienia pochodzą od prof. Shelley P. Haley (Hamilton College). Sytuacja ta doprowadziła do reakcji ze strony Egiptu. Egipskie Ministerstwo Turystyki i Starożytności domagało się oświadczenia producenta serialu i wskazywało, że jego dokumentalny charakter „wymaga od osób odpowiedzialnych za produkcję oparcia się na faktach historycznych i naukowych”.
- Dyskusja na temat tego czy Kleopatra była biała czy nie, pokazuje przede wszystkim jak historia zostaje zawłaszczana na potrzeby społecznie dominującego dyskursu. Kleopatra była osobą pochodzenia macedońskiego, ale miała prawdopodobnie skomplikowane pochodzenie etniczne. Gdy perspektywa europocentryczna zdominowała historię, biografia Kleopatry też została zawłaszczona. W afrocentrycznych badaniach przykładowo w Stanach Zjednoczonych, mówi się o tym już od pewnego czasu, że historia Kleopatry jest częścią tożsamości społeczno-kulturowej osób niebiałych. Ale jak dotychczas nie słyszeliśmy o tym, ponieważ nie było na to przestrzeni w zdominowanej przez osoby białe kulturze popularnej. Dopiero Netflix stworzył przestrzeń, gdzie marginalizowane jak dotychczas głosy przedstawiły własną interpretację historii Kleopatry, gdzie jest ona osobą niebiałą – wskazuje dr Sylwia Szostak.
Procesy rewizjonistyczne
Skąd tak negatywne reakcje widzów na to, co dzieje się w produkcjach, często fabularnych, nieuzurpujących sobie prawa do relacjonowania faktów historycznych? - Jesteśmy obecnie świadkami procesów rewizjonistycznych dotyczących polityki programowej. Mamy do czynienia z cancel culture i z ruchem woke, głosy mniejszości dyskryminowanych zaczynają być słyszane. Następuje to w erze post-Weinstein, czyli po ruchu MeToo, po prostu inne mniejszości zaczynają się przebijać do dominującego w sferze publicznej dyskursu. Zmiany społeczne jednak nie następują łatwo, ludziom ciężko jest wyrwać się z utartych schematów myślenia – wyjaśnia medioznawczyni, dr Sylwia Szostak.
Fatfobiczni „Przyjaciele”
Spójrzmy na drugą stronę medalu. Dzisiaj gdy reinterpretowane bywają kultowe seriale, w których dopatrujemy się treści fatfobicznych i homofobicznych, wierna widownia staje za nimi murem. Dobrym przykładem jest serial „Przyjaciele”. - Należę do fanek „Przyjaciół”, to chyba jedyny serial, który w całości widziałam więcej niż raz. Wśród moich znajomych to tytuł kultowy i często jako komentarza do różnych codziennych sytuacji używamy cytatów z serialu – i wszyscy wiedzą, o co chodzi. Nie dziwi mnie jednak, że ten sitcom oglądany po latach budzi kontrowersje. Przy całym ogromnym sentymencie do „Przyjaciół”, zwłaszcza do Chandlera, dostrzegam, że wiele żartów nie mieści się w dzisiejszej wrażliwości. I w jakimś sensie to dobrze, że się nie mieści, bo może jednak, wbrew ponurym refleksjom, jakie można czasem mieć na ten temat, zrobiliśmy społecznie postęp w zauważaniu rasistowskich, fatfobicznych czy homofobicznych tekstów i podtekstów, które wtedy były dla nas przezroczyste? – mówi w rozmowie z portalem Wirtualnemedia.pl recenzentka Kamila Czaja.
„Przyjaciele” są uwielbiani na całym świecie, serial jest fenomenem komediowym, który doczekał się licznych cytatów, nawiązań i reinterpretacji w innych dziełach popkultury. Co więc się stało, że młodsza widownia oglądająca obraz po raz pierwszy w minionych latach, zaczęła go krytykować? Wszystko zaczęło się w 2018 roku, kiedy sitcom trafił na Netflix i zaczęła oglądać go zupełnie nowa publiczność. Młodszym odbiorcom niepamiętającym czasów premierowej emisji nie spodobały się żarty z nadwagi Moniki (Courtney Cox), czy z postaci transseksualnego ojca jednego z bohaterów. Na twórców spadła także krytyka za brak mniejszości etnicznych w takim tyglu kulturowym, jakim jest Nowy Jork (podobne zarzuty widzowie kierowali później w stronę produkcji HBO, czyli „Seksu w wielkim mieście” i „Dziewczyn”, których akcja także rozgrywała się w Wielkim Jabłku).
Narracja progresu
- Nie atakuję kultowości serialu „Przyjaciele”, ale myślę, że warto jest kontekstualizować to, że pewne rzeczy, które były okej w latach dziewięćdziesiątych, dzisiaj mogły się zdezaktualizować. Dobrze jest myśleć o naszym rozwoju społecznym i kulturowym jako narracji progresu. Bardzo dobrą praktyką jest ta, wdrożona przez Disneya, gdzie przed bajkami, w których pojawiają się treści dyskryminujące a są one trudne do usunięcia lub korekty, jest plansza informacyjna, że Disney przeprasza, i nie decyduje się na usunięcie tytuły z biblioteki, ale jednak zdaje sobie sprawę, że pewne rzeczy się zdezaktualizowały. Wiele filmów, seriali czy też animacji podlega remediatyzacji, gdzie pewne elementy się usuwa tam gdzie jest to możliwe jak na przykład broń z kreskówek dla dzieci czy też wulgaryzmy – mówi dr Sylwia Szostak.
Gwiazdy serialu bronią swojej produkcji. W tej kwestii wypowiadała się już Lisa Kudrow (czyli serialowa Phoebe) i Jennifer Aniston. Aniston powiedziała w ubiegłym roku, że nastały trudne czasy dla komedii, ponieważ komicy mają związane ręce, nie mogą tak jak kiedyś śmiać się ze wszystkiego. Jej zdaniem w czasach gdy powstawali „Przyjaciele”, twórcy śmiali się z samych siebie i swoich wad, a dzisiaj muszą się cenzurować. Nie widzi jednak problemu w tym, że jako osoba niereprezentująca żadnej mniejszości, nie wie, co to właściwie znaczy „śmiać się ze wszystkiego”, ponieważ to „wszystko” omija ją jako białą kobietę spełniającą standardy tzw. kanonu piękna. Aniston nie reprezentuje mniejszości etnicznej, ani seksualnej, nie ma także problemów z nadwagą, a to właśnie te kwestie stanowią punkt zapalny jeśli chodzi o żarty najczęściej krytykowane w serialu „Przyjaciele”.
- To że pewne treści budzą sprzeciw społeczny, jest potrzebne, dlatego że uwidacznia to nasze kompleksy społeczne, problemy, tematy, które mamy nieprzepracowane. Netflix czy też inne platformy streamingowe, mogą czynić dużo dobrego, jeśli chodzi o naszą kulturę popularną. Spójrzmy na to, kto jest emitentem filmu takiego jak np. „Fanfik”, gdzie jest bardzo mocny wątek edukacyjny dotyczący różnorodności ze spektrum LGBT. Osoby, które obejrzały film, mogą poszerzyć swoje horyzonty, a przede wszystkim dowiedzieć się, co oznaczają pewne zjawiska, nazwy z całego spektrum tożsamości. Zasadniczo tego typu produkcje powinny i w wielu krajach powstają właśnie na antenach telewizji publicznej. U nas niestety, TVP nie przykłada się do wypełniania obowiązków nadawcy publicznego – podsumowuje badaczka telewizji.
Dołącz do dyskusji: Czy Kleopatra była czarnoskóra? Wady i zalety poprawności politycznej w serialach