Media w pułapce Clout MMA i Fame MMA. Ekspert: Promocja patologii jest zła
Gale Clout MMA i Fame MMA przekraczają kolejne granice, ale nadal są opisywane przed media w Polsce. - Media muszą się poważnie zastanowić, czy w to brnąć - mówi w rozmowie z Wirtualnemedia.pl Grzegorz Kita ze Sport Management Polska. - Z jednej strony wszyscy mówią, że promocja patologii jest naganna, zła. Z drugiej zobaczmy, jak łatwo zawodowi sportowcy przechodzą do tego świata - dodaje ekspert, dr Katarzyna Kopeć-Ziemczyk.
Organizacje i gale freak fight wywołują w Polsce coraz większe kontrowersje. Ostatnio głośno jest wokół federacji Clout MMA. Organizatorzy do jednej z walk na gali zorganizowanej 28 października zaprosili dwie patoinfluencerki - matkę Daniela Magicala "Gochę Magical", która ma wyrok za znęcanie się nad konkubentem i "Nikitę", byłą dziewczynę Magicala. Wydarzenie odbyło się w płockiej hali. Jeszcze przed jego rozpoczęciem interweniował Orlen, sponsor tytularny obiektu. Patronat nad wydarzeniem wycofał także "Super Express".
Wcześniej podczas programu zapowiadającego galę spotkali się m.in. dwaj zawodnicy MMA: Denis Labryga i Denis "Bad Boy" Załęcki. W pewnym momencie zaczęli się obrażać w wulgarnym sposób na wizji i doszło do rękoczynów. Zareagował na to dziennikarz Krzysztof Stanowski, który napisał na Twitterze: "Pokazywanie takiego g*** jest społecznie szkodliwe. I efektem Pandora Gate powinno być czyszczenie internetu z takiej patologii, z tych ludzi, z takiej "rozrywki". Tymczasem lata to sobie po Youtubie nawet bez oznaczenia +18, a Państwo śpi."
Clout MMA - czy są jakieś granice dla mediów?
Podobnych głosów ze strony dziennikarzy nie brakuje. Jednocześnie największe media, w tym tradycyjne, portale internetowe czy kanały na Youtubie, nadal informują o walkach freakfightowych. Czy są jakieś granice rynku medialnego w zakresie informowania o podobnych wydarzeniach, organizacjach?
- Z jednej strony wszyscy mówią, że promocja patologii jest naganna, zła. Z drugiej zobaczmy, jak łatwo zawodowi sportowcy przechodzą do tego świata. Trudno jest wtedy wytłumaczyć młodemu odbiorcy, że to coś niedobrego. Jeden były piłkarz współorganizuje galę (Sławomir Peszko Clout MMA - przyp.red.), drugi czynny lekkoatleta zdecydował się walczyć (lekkoatleta Piotr Lisek w Fame MMA - przyp.red). Świat patologii zaczyna się mieszać z poważnym sportem. W idealnym świecie - wiem, że to niemożliwe - najlepiej byłoby zamilczeć na ten temat. Przestać w ogóle mówić o freak fightach. Jako media zrezygnować z roli partnera dla takich gal w jakimkolwiek wymiarze - mówi w rozmowie z Wirtualnemedia.pl dr Katarzyna Kopeć-Ziemczyk, ekspert komunikacji i PR, medioznawca.
W Clout MMA uczestniczyli już także m.in. byli bokserzy Andrzej Fonfara i Marcin Najman, były siatkarz Zbigniew Bartman czy piłkarz Tomasz Hajto. Obok Peszko ambasadorką federacji jest influencenka Lexy Chaplin.
Grzegorz Kita uważa, że granice zostały już naruszone. - Co ciekawe, w początkach freakfightów, za pewnymi wyjątkami, właściwie nie byłem przeciwnikiem kierunku Fame MMA, ponieważ potrafili zapewnić pewien akceptowalny poziom. Patrzyłem na to jak na rodzaj rozrywki – wprawdzie nie dla mnie i kontrowersyjnej, ale nadal rozrywki. To się broniło nawet na tle sportowym, bo uczestnicy tych walk, nawet przypadkowi, trenowali, mieli za sobą cykl przygotowań. Jednak ta ostatnia gala Clout MMA to już kierunek coraz bardziej brutalnej jazdy po bandzie. Takie walki jak starcie Gochy Magical z Nikitą to coś co niektórzy określają jako pato-walki na pato-galach - mówi nam ekspert marketingu i konsultingu sportowego, prezes i założyciel Sport Management Polska.
Gale freak fight a problem rynku medialnego i wolności informacji
Zarówno dr Kopeć-Ziemczyk, jak i Kita wskazują, że media znalazły się w bardzo trudnej sytuacji. - Media muszą się poważnie zastanowić, czy w to brnąć. Wszystko zależy od tego, jaką i czy chcą pełnić misję. Czy chcą tylko komercyjnie trwać na rynku, czy mają aspirację do czegoś więcej. Czy dostarczane przez nie treści to tylko informacje a już raczej promocja takiej gali? Nie zapominajmy, że media również są markami i mają pewien wizerunek, kształt i sposób, w jaki zamierzają być postrzegane. Swoją grupę klientów i konsumentów. Uważam, że niektórym mediom nie będzie zwyczajnie wypadało podejmować pewnych tematów, wzmiankować o nich. To będzie zostawiało na nich brzydki ślad - uważa Grzegorz Kita.
Dr Kopeć-Ziemczyk wskazuje, że problem pato-gal leży na styku wielu płaszczyzn: sportu, rozrywki, promocji patologii, psychologii i socjologii. - Kiedyś mówiło się wprost, że media odpowiadają na zapotrzebowanie społeczeństwa. Dziś, biorąc pod uwagę także twórców internetowych, nie mam wątpliwości, że to również media kreują zapotrzebowanie społeczne na pewnego rodzaju rozrywkę. Przemoc, kontrowersja, negatywny przekaz wzbudzają w nas większe zainteresowanie. Badań na ten temat nie brakuje. Dużo trudniej przychodzi nam promowanie prawidłowych wzorców, etycznego zachowania. W zakresie medialnym uważam też, że z uwagi na to, co działo się z mediami publicznymi w naszym kraju, stacje komercyjne także uciekły mocno od misyjności - wskazuje rozmówczyni.
Zdaniem ekspertów w pewnym momencie dochodzimy do dyskusji o wolności słowa i prawa do informacji. - Jeśli kogoś interesują takie gale to pojawią się ci, którzy powiedzą, że media nie powinny tego pomijać. Pod tym względem media znalazły się między młotem a kowadłem. Każda ich decyzja w tym temacie jest do obrony, a jednocześnie narażona na krytykę. Niemniej to jest ten moment, gdy wiele mediów powinno się zastanowić, czy przypadkiem nie zaczyna im to przynosić pewnego rodzaju szkody. Tu oczywiście w grę wchodzą analizy, na ile grupa odbiorców czytająca dany portal czy oglądająca dany serwis czuje się oburzona takimi informacjami, artykułami. Nie wykluczam, że podobne sytuacje mogą pobudzić do myślenia, choć z drugiej strony dla mediów nadal kluczowe pozostają przychody i zasięgi - przyznaje Kita.
Dr Kopeć-Ziemczyk zapewnia: "Zgodzę się, że mamy wolność słowa i dostępu do informacji. Nie powinniśmy tego w żaden sposób ograniczać. Z drugiej strony są jednak pewne normy etyczne, które jeszcze do niedawna obowiązywały w mediach tradycyjnych. Internet to dla mnie zupełnie inny obszar, często zbyt skąpo uregulowany prawnie, w którym też powinniśmy dbać o jakość przekazu."
Ekspert najbardziej zdaje się być rozczarowana postawą mediów tradycyjnych. - Bez najmniejszych wątpliwości powinny być opoką, skupiać się na wartościowych przekazach. Ale niestety bywa i tak, że pojawia się popularny program w popularnej stacji, do którego zapraszane są osoby, które występują na galach Fame MMA albo promują nikłe wartości. Zaprasza ich dziennikarz, a nie samozwańczy influencer. Być może jako dojrzały człowiek liczy on na inteligencję odbiorcy, ale musi się liczyć też z tym, że oglądają to również osoby, które nie "łapią", że to tylko rodzaj kontrowersji, konwencji. Dziennikarz może chce nam nawet pokazać: "patrzcie, co się dzieje ze społeczeństwem, to dlatego zapraszam takich gości by ich pokazać, jak nisko upadamy". Ale widzowie nie muszą pójść tym tokiem myślenia. Dla nich to prosty sygnał, że podobne osoby są promowane czyli warto się na nich wzorować by osiągnąć sukces." To szczególnie istotne w przypadku młodych ludzi, którzy w większości pozostają odbiorcami gal freak fightowych.
Fame MMA i Clout MMA w telewizji?
Transmisja z ostatniej gali Clout MMA była dostępna po wykupieniu usługi PPV (pay-per-view) na stronie cloutmma.tv. Dwa pierwsze pojedynki można było zobaczyć także na YouTubie na kanale Clout MMA. Czy w przyszłości możliwe jest, że walki Fame MMA lub Clout MMA będą pokazywane w tradycyjnej telewizji? Grzegorz Kita ma swoje podejrzenia w tej kwestii.
- Niezależnie od dylematów i pytań, czy albo kiedy przekroczyliśmy już granicę, to gdybym miał się założyć, to powiedziałbym, że przyjdzie jednak taki moment gdy któraś z poważniejszych telewizji zdecyduje się na transmitowanie kontrowersyjnych gal freakfightowych. Powód będzie prosty czyli chęć wzmocnienia oglądalności, pozycji na rynku, zainteresowania ofertą młodszego grona widzów. Tym bardziej, że ci odbiorcy odchodzą od telewizji, nawet od piłki nożnej. Inna sprawa, że to zapewne będzie wiązało się ze staranniejszym doborem treści i tworzeniem karty walk, a zwłaszcza unikaniem "podkładania się" w stosunku do podmiotów regulujących rynek medialny - mówi Kita. Na działalność telewizji spoglądają chociażby Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji czy Rada Mediów Narodowych.
Kita nie wyklucza, że jedna z telewizji stworzy też w przyszłości własną markę podobnych gal. - Rynek telewizyjny może nie pogardzić takim segmentem i spróbuje nadrobić zaległości. Mam bowiem wrażenie, że wiele osób przegapia liczby związane np. z Fame MMA. Przecież niektóre z ich gal przekroczyły ponad pół miliona jednorazowo wykupionych PPV (np. przy gali Fame MMA 14 w zeszłym roku - przyp.red.), co pokazuje skalę zjawiska. Z punktu widzenia biznesowego na pewno wielu producentów telewizyjnych uzna w końcu, że szkoda to zostawiać - przewiduje.
Dr Katarzyna Kopeć-Ziemczyk liczy, że tak się nie stanie. - Myślę, że na ten moment telewizje nie są na to gotowe. Nie poradziłyby sobie z krytyką, jaka spadłaby po takim ruchu. Miałyby problem z utrzymaniem sponsorów. Widz też mógłby uciec. Z drugiej strony widziałam w świecie komunikacji i mediów już wiele patologii, po których wydawało mi się, że przekroczenie kolejnej granicy jest niemożliwe. A potem to oswajamy, bagatelizujemy - przykładem wspomniane zapraszanie osób ze świata Fame MMA do popularnych programów telewizyjnych. Bardzo ciężko mi wykluczyć, czy za 10 lat nie spotkamy się z podobną galą w jednej z największych telewizji. Zysk finansowy może być tak kuszący, że ktoś zostanie przekonany. Wierzę, że do tego nie dojdzie, ale nie mogę być tego pewna - mówi ekspert.
YouTube też ma kłopot
A w jaką stronę pójdzie YouTube? Ma własne zasady, ale także patrzy na stronę finansową swojej działalności. - YouTube - tak jak media - musi mierzyć się z problemem młota i kowadła. Z jednej strony ma swoje regulacje, funkcjonuje też system zgłoszeń treści. Do tego ciążą nad nim plany czy zakusy odgórnych regulacji ze strony Unii Europejskiej czy władz USA. To nie jest tak, że wszystko im wolno. Z drugiej strony zależy im na zarabianiu oraz na poczuciu ze strony widzów, że różnorodne treści są dla nich dostępne - także te kontrowersyjne. Sądzę jednak, że content dotyczący najbardziej kontrowersyjnych freak fightów przeniesie się w końcu wyłącznie na własne serwery, bo YouTube nie może sobie pozwolić na ciągłe naruszanie czy wręcz przekraczanie granic - spodziewa się Kita.
Na koniec Grzegorz Kita zauważa, że choć media informują stale o galach freakfightowych, to jego zdaniem Sławomir Peszko został w ostatnich dniach dość łagodnie potraktowany. - To trochę efekt jego dawnego piłkarskiego wizerunku w postaci "miłego gościa od atmosfery". Myślę, że gdyby w analogicznej sytuacji co Peszko znalazł się mało znany biznesmen organizujący kontrowersyjne gale to zostałby przez media "rozszarpany". Firmuje to przecież, bierze odpowiedzialność za organizację - podkreśla.
Dołącz do dyskusji: Media w pułapce Clout MMA i Fame MMA. Ekspert: Promocja patologii jest zła
Patol kykuje patoli. Dobre! Poplułem się ze śmiechu!
Kto temu patolowi Stanowskiemu dał prawo wprowadzać cenzurę i decydować o tym co jest dla innych dobre, a co nie?
Guru się znalazł od dziecinnych i patologicznych filmików na YT, he, he.