Janusz Daszczyński: Nie było dziury w budżecie TVP, ukrywanie swoich niekompetencji
Budżet telewizji publicznej w momencie przejmowania jej w 2016 roku był niedofinansowany, a kasa świeciła pustkami - przekonywał publicznie prezes TVP Jacek Kurski. Poprzedni szef telewizji publicznej, Janusz Daszczyński odpiera te zarzuty. - Zostawiłem w kasie 77 mln zł żywej gotówki. To zawsze dobrze wygląda, jak chce się komuś przyłożyć, albo ukryć swoją niekompetencję - mówi.
Jacek Kurski podczas konferencji podsumowującej pierwszy rok swojej działalności mówił o tym, w jak opłakanym stanie znajdują się finanse telewizji publicznej. Wymieniał: budżet na 2016 rok był niedofinansowany, a „dziura” wynosiła około 188 mln zł. Składały się na nią: zawyżenie przychodów abonamentowych o ok. 72 mln zł, zaniżenie kosztów z tytułu VAT bez prawa odliczenia o około 60 mln zł, obniżenie kosztów amortyzacji wartości niematerialnych i prawnych w odniesieniu do lat wcześniejszych o około 56 mln zł (za 11 miesięcy). - Nazwaliśmy to „dziurą Daszczyńskiego” podsumował.
Janusz Daszczyński, będący prezesem TVP od 2015 do 2016 roku, wzrusza ramionami na te argumenty. - Prezes uprawia goebbelsowską propagandę. Jestem już zmęczony tymi atakami Jacka Kurskiego. Są zupełnie bezpodstawne - mówi dla portalu Wirtualnemedia.pl. Wylicza, że wpływy abonamentowe zawsze były wyższe od prognozowanych. - A więc rzekome „zawyżenie” w ogóle nie miało miejsca. Mieliśmy prawo podać wyższą prognozę. I mieliśmy rację: prognoza na 2016 rok była na poziomie 310 mln złotych, zaś faktyczne wykonanie według Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji ukształtowało się na poziomie 365,5 mln. Gdzie jest to zawyżenie? - pyta Daszczyński.
Juliusz Braun z Rady Mediów Narodowych wyjaśnia dla portalu Wirtualnemedia.pl, że i w czasach, gdy on był prezesem TVP, przyjmowany plan zawsze odbiegał w górę od prognoz KRRiT i zawsze był trafny (KRRiT przygotowuje prognozę na dany rok w czerwcu roku poprzedniego a zarząd TVP w grudniu). - Zarzuty Jacka Kurskiego są niepoważne - podsumowuje Braun.
Janusz Daszczyński nie może też pogodzić się z zarzutem Jacka Kurskiego, że zostawił mu w spadku pustą kasę. - Kiedy odchodziłem, na koniec 2015 roku zostawiłem w kasie 77 milionów żywej gotówki. Z tego, co wiem, już w styczniu kwota ta wzrosła do ponad 110 mln zł. Dopiero potem Jacek Kurski zaczął tak gospodarować, że kasa opustoszała. Zaś 36,6 mln zł straty na koniec 2015 roku, o których także mówił publicznie Jacek Kurski, to sztuczna pozycja księgowa. Powstała po przeszacowaniu zapasów. Nie wchodząc w szczegóły: z plusa zrobił się minus, ale memorałowo, księgowo. A to zawsze dobrze wygląda, jak chce się komuś przyłożyć, albo ukryć swoją niekompetencję - kończy Janusz Daszczyński.
Jacek Kurski oceniał podczas konferencji, że przychody komercyjne TVP w 2016 roku były niższe niż w roku poprzednim. Nie chciał jednak podać szczegółów i wyniku finansowego spółki za miniony rok. W 2015 roku przychody komercyjne TVP wynosiły 902 mln zł, a spółka zanotowała 36,6 mln zł straty netto.
W poniedziałek „Gazeta Wyborcza” i „Newsweek” zaprezentowały - ich zdaniem - przykłady niegospodarności prezesa telewizji publicznej - m.in. drogi sylwester (6 mln zł), 40 mln zł na prawa do transmisji 11 meczów Euro 2016, słabe programy powstające wewnątrz TVP, rezygnacja z producentów zewnętrznych, zwalnianie rozpoznawalnych dziennikarzy, mniejsze wpływy z abonamentu i reklam. W lipcu 2016 roku Jacek Kurski musiał zaciągać kredyt na pensje dla pracowników - 300 mln zł. - Do tej pory wykorzystane zostało 155 mln zł. Jest trochę lepiej niż się spodziewaliśmy, ale było to wynikiem drastycznych oszczędności na kilkadziesiąt milionów, jeśli chodzi o zakupy, wycenę, kontrakty i wycofanie się z niektórych inwestycji - wyjaśniał kilka dni temu Jacek Kurski.
Dołącz do dyskusji: Janusz Daszczyński: Nie było dziury w budżecie TVP, ukrywanie swoich niekompetencji