Outcast :-)

Michał Gancarski Data ostatniej zmiany: 2010-07-03 16:08:19

Outcast :-)

2010-07-03 16:08:19 - Michał Gancarski

Hej!

Właśnie skończyłem, wersja z GOGa, ruszyła bez problemu na Windows 7
64-bit. Ciekawostka - według gry wykonałem 105% (!) zadań głównych oraz
tylko 52% zadań pobocznych. To dziwne, nie wiedziałem, że aż tyle ich
ominąłem. W Outcaście trzeba questy sobie wyszukać, rozmawiając z
odpowiednimi talanami. Nie ma żadnego wykrzyknika nad głową ani innego
znacznika, że dana postać może mieć jakiś problem do rozwiązania. Po
prostu, hm, warto rozmawiać :-)

Jeśli chodzi o samą grę, to jest ogólnie bardzo dobra. Gdybym miał 15 lat,
zakochałbym się w niej na zabój. Sporo dobrego, twardzielskiego humoru,
zarys fabuły taki se ale sama akcja i jej poprowadzenie jak najbardziej do
przodu. Solidny film akcji s-f.

Oczywiście, żeby docenić ten tytuł, należy mieć w sobie coś z konesera, bo
choć w Outcaście znajduje się wiele elementów wykorzystywanych w
późniejszych grach jak sandbox z questami pobocznymi i głównymi,
pomieszanie przygodówki i strzelaniny TPP, system reputacji, to jednak
czuć, że gra zestarzała się niemożebnie. Grafika - nie ma o czym mówić,
choć woda nadal wygląda całkiem nieźle, a pomijając dziwny feeling silnika
opartego o voksele, świat w grze jest bardzo malowniczy i urozmaicony.
Dźwięk - bez rewelacji, aczkolwiek dialogi nagrane są dobrze i nieźle też
zagrane. W dodatku wszystkie kwestie są wypowiadane przez aktorów, nawet te
wypowiadane przez NPCów nie będących postaciami wyjątkowymi, lecz zwykłym
tłumem. Z animacją postaci jest podobnie jak z grafiką ogólnie - widać
motion capture (jak sądzę), widać płynne i w miarę naturalne ruchy zwierząt
i talan, niemniej postaci ludzkie chodzą i biegają trochę jak kaczki.

Interfejs jest niewygodny. Z jednej strony bardzo pasuje do obsługi padem,
z drugiej jakoś nie udało mi się wygodnie pada ustawić na potrzeby
Outcasta. Czułem się trochę jak w epoce PS łupanego, ze współczesnymi
listami dialogów do wyboru (trochę jak w ME), przeniesionymi ponad dekadę w
przeszłość.

Dużym plusem są ambitne zabiegi twórców by gracz uwierzył, że trafia do
świata z własną historią geografią, kulturą i obyczajowością. Religijne
wierzenia talan, oparte o równowagę czterech żywiołów, własny język,
obyczaje godowe czy inicjacyjne, podział na kasty, system reputacji i
sposób ustalania hierarchii - wszystko to jest opisane w dialogach z
poszczególnymi postaciami. Skrawki tego typu wiedzy są gromadzone w czymś w
rodzaju prostego słownika, do którego dopisywane są hasła, na które
trafiliśmy w trakcie rozmów z talanami. Niestety, słowniczek ten woła o
pomstę do nieba, bo jest potwornie niewygodny w użyciu.

W grze istnieje waluta zwana zorkinem, można handlować rzadkimi owocami czy
kupować usprawnienia broni, amunicję, a nawet zlecać ich wykonanie
rzemieślnikom, którym uprzednio trzeba przynieść odpowiednią ilość
konkretnych zasobów (metalu, kryształów itd.), które zdobywa się dzięki
wykonywaniu zadań i zwykłemu zbieractwu. Wszytko to zostało całkiem
zgrabnie wyjaśnione scenariuszem i konstrukcją świata gry. Żeby nie
spojlować powiem tylko, że porozrzucane po obcym, przymitywnym technicznie
świecie apteczki czy zasobniki z amunicją do ludzkiej, nowoczesnej broni,
nie budzą większego sprzeciwu gdy już wiadomo o co w tym wszystkim chodzi.

Bardzo ciekawie rozwiązana jest kwestia transportu. Naszą bryką jest
dwunożny wierzchowiec podobny nieco do strusia. Wpierw trzeba go kupić,
potem oswoić, a następnie, żeby na niego wsiąść, i to z odpowiedniej strony
(bo tak już te zwierzaki mają).

Ogólnie - jeśli potraficie czerpać przyjemność z oglądania filmów s-f z lat
'60 czy grania w stare gry to warto. Bo Outcast to fantastyczna gra, tyle,
że nie zestarzała się dobrze.

Pa


--
Michał Gancarski
michal.gancarski.com



Tylko na WirtualneMedia.pl

Galeria

PR NEWS