Jerzy B. Wójcik
Rozmowa z Jerzym B. Wójcikiem, redaktorem naczelnym nowego dziennika Agory.
Robert Patoleta: Tytuł dziennika jest jeszcze nieznany. Jak możemy określać go w naszej rozmowie?
Jerzy B. Wójcik: Po prostu nowym dziennikiem Agory. Na razie to musi nam wystarczyć.
Inne dzienniki nie stanowią dla was konkurencji?
Tworzymy gazetę, która jest zupełnie inna niż istniejące na rynku. Inną niż "Gazeta Wyborcza", "Rzeczpospolita", "Super Express" czy "Fakt". Pracujemy na pierwszą w Polsce, a może i Europie gazetą środka.
W takim razie do którego z zagranicznych tytułów można go porównać?
Wolałbym nie porównywać. Każde porównanie jest w jakimś stopniu nieprawdziwe i zafałszowuje obraz. Pracując nad projektem, korzystaliśmy z różnych doświadczeń, koncepcji i naszej wiedzy o rynku prasy w Polsce i na świecie. W efekcie powstał projekt autorski.
Skoro tak, dlaczego zasłaniacie się tajemnicą nie informując o szczegółach?
Jedyna niespodzianka to pełna niespodzianka. Wiadomo, że będzie to ogólnopolska popularna gazeta środka - mądrzejsza od brukowców i tabloidów, żywsza od gazet politycznych, nowocześniejsza i ciekawsza od gazet regionalnych. Żeby nie ułatwiać życia konkurencji. Na razie tylko tyle mogę powiedzieć.
Jakich działań spodziewacie się po konkurencji?
Nie wiem co zrobi konkurencja. Na to nie mam wpływu i za bardzo się tym nie przejmuję. My robimy swoje, najlepiej jak potrafimy. Wierzę, że to co zaprezentujemy, spodoba się bardzo wielu czytelnikom, którzy dotychczas nie mieli swojej ulubionej gazety.
Określacie dziennik jako "gazetę środka". To oznacza, że będzie dla wszystkich?
W jakimś sensie tak. Nasza gazeta nie będzie obrażała ani inteligencji, ani wrażliwości czytelników. Będzie mówiła językiem prostym, ale nie prostackim. Ludzie z różnych grup społecznych znajdą w niej coś dla siebie.
Czego czytelnicy obecnie oczekują?
Przeprowadziliśmy wszelkie konieczne badania, jakie robi się podczas prac nad takim projektem. Ważne jest, żeby nasze założenia spotkały się z potrzebami odbiorców. Czytelnicy oczekują pisma nie wynoszącego się ponad, zaangażowanego społecznie, czasami stanowczego wobec różnych kwestii, ale bez agresji, chamstwa i przede wszystkim nie kłamiącego, nie wymyślającego rzeczywistości. Wydaje się, że brukowce i tabloidy są po stronie czytelnika, ale często posługują się zmyśleniem, półprawdą, pomówieniem i plotką. To jest ich główna broń. Taką gazetą nie będziemy. Uważamy, że prawda jest ciekawsza.
A można jeszcze stworzyć coś oryginalnego na rynku prasowym?
Tak, to już się udało. Ta gazeta już jest. Z debiutem czekamy tylko na odpowiedni moment.
Dziennik ma opierać się na historiach ludzi. O kim nie będziecie pisać?
Nie ma listy osób zastrzeżonych. Jeśli ktoś jest interesujący, ma coś ciekawego i ważnego do powiedzenia, to opowiemy o nim czytelnikom. Pokażemy im co robi, jaki jest, jakie ma zdanie na ważne tematy. Co jest ważnym tematem? To proste. To tak jakby miał pan stanąć na stadionie narodowym przed niezliczoną rzeszą ludzi i wypowiedzieć najważniejszą kwestię w swoim życiu. Próbujemy wyobrazić sobie taką widownię i tak wybierać tematy, żeby ludzie chcieli nam poświęcić odrobinę swojego czasu i uwagi. To cała tajemnica. Mówić o sprawach ważnych dla każdego i nie nudzić.
Załóżmy, że piszecie o kampanii prezydenckiej. Pod jakim kątem byłaby przedstawiona?
To jest bardzo ważny temat, emocjonujący, są bohaterowie, jest napięcie. Temat byłby ujęty od każdej interesującej i jeszcze jednej zaskakującej strony. Przedstawiony w taki sposób, jak jeszcze nikt w Polsce tego nie zrobił.
Ale nie będzie to gazeta polityczna?
Nie będzie gazetą polityczną w takim sensie, jak "Gazeta Wyborcza" i "Rzeczpospolita". Z drugiej strony, trudno prowadzić popularną gazetę w Polsce pomijającą milczeniem sprawę wyborów czy sprawę nowego premiera. To są bardzo ważne rzeczy. Można o nich pisać pasjonująco i w dodatku nie obrażać czytelnika.
W jakim stopniu nowy dziennik będzie podobny do "Metra"?
W żadnym. "Metro" stworzyło nową kategorię na rynku gazet bezpłatnych. W odróżnieniu od "Metropolu" jest prawdziwą gazetą, a nie zbiorem przedruków z agencji prasowych. Ma dziennikarzy, reporterów, fotoreporterów, redaktorów, interakcje z czytelnikami. Nowa gazeta Agory to dziennik płatny, dostępny w całym kraju, o unikalnej formule gazety środka.
"Metro" często podejmuje te same tematy co "Wyborcza". Czy teraz będzie jeden temat w trzech tytułach Agory, tylko inaczej ujmowany?
Proszę pana, codziennie się zdarza, że ten sam temat jest w kilkunastu tytułach. I to jest normalne, żyjemy przecież na tym samym świecie. Pytanie brzmi, jak ten sam świat postrzegamy, co sądzimy o różnych zjawiskach, jakiego języka używamy. Nasz nowy dziennik to osobny, niezależny tytuł ze wszystkimi tego konsekwencjami.
Ile osób w redakcji przeszło z dodatków lokalnych?
Złożyliśmy propozycje dziennikarzom z "Gazety Wyborczej", z gazet konkurencyjnych krajowych i regionalnych. Po kilku miesiącach udało nam się stworzyć unikalny miks redakcyjny. O ile mi wiadomo, nie ma drugiego tak silnego i różnorodnego zespołu w Polsce. Chciałbym, aby "skład chemiczny" redakcji przełożył się na to, co ukaże się w gazecie, na jej siłę i różnorodność, a tym samym atrakcyjność czytelniczą.
Jakie jest najważniejsze przykazanie, które dajecie dziennikarzom nowego pisma?
Pisać prawdę i pisać ciekawie. Cała reszta przykazań dotyczy nas wszystkich jako ludzi. Oczywiście jest jeszcze masa różnych szczegółowych rzeczy dotyczących warsztatu, ale na razie jest to tajemnica naszej kuchni. Codziennie zamierzamy ją ujawniać w kioskach.
Jak będzie wyglądało nowe pismo? Czy format będzie mniejszy niż "Gazety Wyborczej"?
To będzie gazeta warta pieniędzy czytelnika. Nie jest tajemnicą, że format będzie podobny do "Gazety Wyborczej", bo taki jest poręczny.
Zapowiada się ciekawy okres. Podobno w najbliższym czasie na rynek ma wejść aż pięć nowych dzienników. Co będzie, jeśli potwierdzi się, że Axel Springer, wydawca "Faktu", przygotowuje poważny dziennik?
"Fakt" to jest zupełnie inna bajka, jakaś kosmiczna niestworzona historia, ale to nie moja sprawa. Na szczęście ja nie muszę odpowiadać na telefony czytelników "Faktu" w sprawie "baby z brodą", "Ufo, które rozbiło małżeństwo", "żabo-kartofli" i innych cudów nie mających nic wspólnego z dziennikarstwem.
Ta kosmiczna historia jest najlepiej sprzedającym się dziennikiem w Polsce.
Wiele jest produktów, które się świetnie sprzedają. Jedne są bardziej szkodliwe, drugie mniej. To, co my chcemy zrobić jest w jakimś sensie ponad tym wszystkim. Jesteśmy przekonani, że nasz dziennik odniesie sukces i będzie miał wielu czytelników.
Walka może być ostra.
To tylko zwiększy smakowitość potrawy, którą przygotowujemy. To zmusza nas do ciągłego starania się, obmyślania, słuchania czytelnika. Na tym zyskuje tylko czytelnik mogąc wybierać spośród większej liczby tytułów i gazet.
Jaki obraz rynku prasy codziennej przewiduje pan po ukazaniu się dziennika?
Jestem zainteresowany tym, aby nowy dziennik Agory zajął na nim bardzo ważne miejsce.
Rozmawiał Robert Patoleta - wywiad autoryzowany.
Jerzy B. Wójcik jest związany z Agorą od roku 1993. W latach 1993 - 2001 kierował redakcjami "Gazety Wyborczej" w Gorzowie Wielkopolskim i Zielonej Górze, najpierw jako zastępca, a potem redaktor naczelny "Gazety Zachodniej". Jurek był pomysłodawcą i redaktorem "Gazety Pogranicza" - wydawanego co miesiąc dodatku do "Gazety Wyborczej" we Wrocławiu, Poznaniu, Szczecinie i Zielonej Górze. Był inicjatorem i autorem projektu wspólnych wydań polsko-niemieckich "Gazety Wyborczej" i dziennika "Markische Oderzeitung" w obydwu krajach, jednym z założycieli polsko-niemieckiego klubu dziennikarzy "Pod stereotypami" i współautorem multimedialnego projektu "Do Europy jeden krok". Inicjował wiele projektów redakcyjnych realizowanych przez "Gazetę Wyborczą", m.in. referenda wojewódzkie przy podziale administracyjnym kraju czy akcję pomocy powodzianom "Jedziemy z pomocą".
W 2001 r. przeszedł do warszawskiej redakcji "Gazety Wyborczej", gdzie pełnił funkcję zastępcy redaktora naczelnego "Gazety Stołecznej". W 2002 r. został szefem największego ogólnopolskiego dziennika bezpłatnego "Metro".
Urodził się w 1965 r. w Lublinie. W latach 1984 - 89 studiował na wydziale Filologii Polskiej oraz Filozofii Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. Równocześnie współpracował z pismami emigracyjnymi oraz wydawnictwami podziemnymi w Polsce. W latach 1990 - 91 współpracował z gazetami obywatelskimi "Młoda Polska", "Gazeta Gdańska", "Tydzień Gorzowski", następnie przez dwa lata prowadził własne wydawnictwo książkowe. Autor antologii polskiej poezji współczesnej "Być poetą" i wyboru felietonów Mieczysława Grydzewskiego "Silva Rerum".
Dołącz do dyskusji: Jerzy B. Wójcik